Wspomnienia Jadwigi Białej

W Fogaraszach było schronisko, a za nim coś, co się nazywało Willa Kleopatra, tylko, jak zobaczyliśmy, dach na niej był dziurawy. W środku były lary, czyli takie deski, na nich sienniki i „„cudne” kocyki. Na trzeźwo nie dało się położyć spać. W każdym schronisku można było sobie rum do herbaty kupić. Jedzenie właściwie było bardzo dobre, bywała mamałyga z kwaśną śmietaną, były mięsa i był ten rum. Piło się więc herbatę z rumem i dopiero udawało na spoczynek. Razem z nami zakwaterowane były też dwie turystki z DDR, znam trochę niemiecki, mogłam się z nimi porozumieć i nawiązać kontakty. Obie dziewczyny studiowały wychowanie fizyczne, miały kondycję, po górach chodziły jak maszyny. Kiedyś spałyśmy na tych larach, a obok spały one. W środku nocy zaczęły piszczeć i krzyczeć. Spytałam, o co chodzi, a okazało się, że przestraszyły się myszy.